Koniec Cesarstwa Rzymskiego nadchodzi

No, więc stało się. Dzisiejszym rankiem (9 listopada 2016) świat obiegła wiadomość, że kromka znów spadła masłem do dołu, że sprawdził się kolejny czarny scenariusz, że kolejny zmierzch Cesarstwa Rzymskiego jest w zasięgu ręki: jeszcze tylko wybory prezydenckie we Francji wiosną roku przyszłego, wybory parlamentarne w Republice Federalnej pół roku później – i Nowy Ład Światowy zaprogramowany przed dekadą przez Władymira Władymirowicza Putina wejdzie w życie. Nie ma się co oszukiwać:  kreślonym ostatnio czarnym scenariuszom zazwyczaj brakowało wyobraźni – czerń w ich realizacji okazywała się czarniejsza (czego lokalnym przykładem jest polska „dobra zmiana”). Bunt europejskiego i amerykańskiego „demos” przybiera na sile nie napotykając na opór. Elity wobec których ten bunt nastąpił dalekie są od skruchy, rachunku sumienia i słowa „przepraszamy” – za pychę, za zaniechania, za utratę kontaktu ze społeczną rzeczywistością. Ale są też słowa pociechy: po każdym upadku następuje odrodzenie, sięgając do słów Voltaire’a – „tak toczy się światek”. Że to trochę potrwa, zważywszy tempo, w jakim obecnie „rzeczy się dzieją” – kilka dekad, cóż to ma za znaczenie dla historii? Że po drodze możliwe są, choć nie konieczne, kataklizmy – nigdy nie bywają totalne, nie zagrażają przetrwaniu Choćby ostatnio w Syrii: w ciągu czterech lat blisko pół miliona ofiar śmiertelnych – a elity przy okrągłych stołach i w zaciszach gabinetów mają wątpliwości, czy zasługuje to choćby na jakieś symboliczne sankcje wobec sprawcy.

A ja osobiście mam powód do dyskretnego uśmiechu. Według kryteriów WHO jestem już na przełomie wieku podeszłego i sędziwego, a zatem mnie to już nie dotyczy, pogodę ducha nieco tylko zakłóca troska o wnuki. A że wciąż nie jest mi obojętne – to wbrew logice, taki wybryk natury i nie wiem skąd się on bierze. Więc „robię swoje” i protestuję – gdzie mogę i jak mogę. Więc „róbmy swoje”, wbrew racjonalnej ocenie faktów, bo cóż nam innego pozostaje? Choć może to jedno: nigdy nie gasnąca  nadzieja, że może to nasze „róbmy swoje” bieg wydarzeń przyspieszy i odrodzenie po upadku ukaże się na horyzoncie szybciej, niż zapewne przewidywać będą chłodni analitycy.

A kiedy to z siebie wyrzuciłem – mogę już spokojnie pójść do ogrodu i zgrabiać cudownie przez naturę przebarwione liście.

Prowokacja mile widziana

To jakby koszmarny sen paranoika: konstytucyjny minister „od policji” dzieli się publicznie domniemaniem, że na pochodzie sympatyków KOD-u świętujących wspólnie Dzień Niepodległości dojdzie do prowokacji. Minister niezwykle rzadko – tak w swojej funkcji obecnej, jak poprzedniej, PiS-owskiego rzecznika – przejawia cechę kreatywnego myślenia: przypominam sobie jeden tylko taki przypadek, kiedy źródło zamachów terrorystycznych w Paryżu postrzegł w lewackiej aktywności malowania kwiatków na paryskich chodnikach. Znany jest natomiast powszechnie jako tuba „oficjalnej wykładni”, bądź też – obdarzony niezłą pamięcią – „odtwarzacz” haseł rzuconych przez Prezesa w wygłoszonym poprzedniego dnia przemówieniu. W  głowie się nie mieści, aby minister nie znał poufnych raportów „służb” z przebiegu dotychczasowych wielotysięcznych KOD-owskich manifestacji, w których nie mogło zabraknąć opisu atmosfery towarzyszącej tym wydarzeniom: mimo haseł protestu, czasem kpiny – brak jakichkolwiek przejawów agresji, wręcz erupcja gestów wzajemnej życzliwości, wzorowa samodyscyplina, kpiarze mówią, że posunięta do przestrzegania niedeptania trawników. Jak więc rozumieć adresowane do KOD-u przez ministra – „tubę”, z miesięcznym wyprzedzeniem, absurdalne domniemanie  prowokacji?

Myśl biegnie ku osławionym „Marszom Niepodległości” z lat ubiegłych (radykalna prawica pisze o nich z pietyzmem: „uświęconych tradycją”). Od roku 2010 dawały  one szanse do zaistnienia w przestrzeni publicznej Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Wielkiej Polski, ONR-u, powołanego w roku 2012 Ruchu Narodowego. Marsze, skupiające po kilkadziesiąt tysięcy uczestników, zawsze odbywały się pod ksenofobicznymi hasłami „Odzyskajmy Polskę”, „Polska dla Polsków”, „Armia patriotów”, ale pokaz prawdziwej agresji dawały biorące w nich udział radykalne grupy prowokujące policję i atakujące równoległe marsze anarchistycznej „Antify” (2012): na policję padały petardy, race, kostka brukowa, kosze na śmiecie – niezbędne było użycie przez policję gazu, armatek wodnych i broni gładkokulowej. Najbardziej przerażające żniwo zniszczenia – to przewrócenie i podpalenie wozu transmisyjnego TV (2011), podpalenie „tęczy” na Pl. Zbawiciela i budki strażniczej przy ambasadzie Federacji Rosyjskiej (2013), dewastacja jezdni, pobici dziennikarze.

Ekscesy te i środowiska, w których się zradzały, spotykały się z powszechnym potępieniem, Prezydent Komorowski dokonywał wszelkich wysiłków dla położenia im kresu wdrażając w roku 2013 inicjatywę marszu „Razem dla Niepodległej – z historią ku przyszłości” (piękne to były marsze przypominające atmosferą pogodne i bezprzemocowe protesty KOD-u). Dopiero w roku 2015, już po wyborach prezydenckich, zaczęły pojawiać się głosy występujące w ich obronie: po raz pierwszy nazwano w prawicowej prasie uczestników tych marszów – patriotami, znaczenie ekscesów umniejszano przypisując je grupom chuliganów. W miarę upływu czasu mnożyły się przejawy sympatii do tych środowisk, w szczególności do „od zawsze” bliskiemu przesłaniom faszystowskim ONR-u: w wypowiedziach polityków, w artykułach prawicowych publicystów, w ciepłym powitaniu „ziomów” (tak się zwykli nawzajem nazywać) na Jasnej Górze, a już przede wszystkim w dopatrzeniu się w nich „ofiar prowokacji” po tym, kiedy dopuścili się użycia fizycznej przemocy wobec przedstawicieli KOD-u uczestniczących w uroczystościach pogrzebowych „Inki” w gdańskiej Katedrze Mariackiej.

Więc może to nie pod adresem KOD-u wypowiedziane były słowa ministra, w których domniemuje KOD-owską prowokację, a do tych, którzy się na tej robocie znają, bliskich już teraz sojuszników w walce z „lewactwem”, „komunistami i złodziejami”, nieprawdziwymi bądź „etatowymi” Polakami? Bo, czy nie pobrzmiewa to – biorąc pod uwagę opisane wyżej realia – jak przyzwolenie „władzy” (minister, jak zawsze, jest jej tubą) na zrobienie wreszcie porządku ze znienawidzonym KOD-em, tą najaktywniejszą warstwą spośród milionów Polaków, którym z „dobrą zmianą” nie po drodze? Nie ważne będzie przecież, czy krawiec ukradł, czy ukradziono krawcowi: minister powiadomił już opinię publiczną, kto będzie winien awantury, kto podpala Polskę. Ze znacznym wyprzedzeniem uruchomione zostały wszystkie możliwe szczujnie, które prześcigają się w obrzucaniu błotem ludzi, którzy zaistnieli w publicznym odbiorze jako „twarze” KOD-u, w dyfamacji, w absurdalnych oszczerstwach, insynuacjach, wyciąganiu z kontekstu fragmentów wypowiedzi, które deformują treść przesłania – i nie ma temu końca. To przedpole, przygotowywanie gruntu pod bombę, która ma wybuchnąć podczas pochodu „KOD Niepodległości”, w którym będziemy świętować narodową rocznicę manifestując swoje marzenia o powrocie Polski demokratycznej i praworządnej, solidarnej i sprawiedliwej, otwartej i uśmiechniętej.

Bomba nie wybuchnie, przynajmniej jeszcze nie teraz: bo „ziomy” z ONR-u nie są jeszcze powołani pod broń, nie stanowią jeszcze brygad obrony terytorialnej mającej – jak głosi projekt uchwały – zapobiegać destabilizacji kraju. Bo pan minister – nie po raz pierwszy – przestrzelił uprzedzając nas o tym, co się ma wydarzyć. Pójdziemy swoim radosnym marszem po obrzeżach Warszawy, z dala od zgiełku „armii patriotów”. Prowokatorów w swoje szeregi nie wpuścimy – oni się tak różnią od każdego z nas, że rozpoznamy ich na odległość. Mamy świetną „Straż KOD” – to głównie kobiety: słyszałem plotkę, że panie przyjdą z parasolkami, tym razem kolorowymi. W przypadku agresji z zewnątrz – będziemy mieli ochronę policji, w której skuteczność nie wątpimy. Im będzie nas więcej – tym będzie radośniej i… bezpieczniej.

Zatem powtarzam swój osobisty apel, który przekazuję, gdzie tylko mogę:

Bądź! Nie daj się zastraszyć! Przyjdź z rodziną! Zachęć wszystkich Krewnych i Znajomych Królika! Poświęć ten jeden Niezwykły Dzień dla publicznego wyrażenia swoich marzeń o Polsce, jakiej byś pragnął. W tym Dniu będzie to bardzo ważne: BĄDŹ!: