To jakby koszmarny sen paranoika: konstytucyjny minister „od policji” dzieli się publicznie domniemaniem, że na pochodzie sympatyków KOD-u świętujących wspólnie Dzień Niepodległości dojdzie do prowokacji. Minister niezwykle rzadko – tak w swojej funkcji obecnej, jak poprzedniej, PiS-owskiego rzecznika – przejawia cechę kreatywnego myślenia: przypominam sobie jeden tylko taki przypadek, kiedy źródło zamachów terrorystycznych w Paryżu postrzegł w lewackiej aktywności malowania kwiatków na paryskich chodnikach. Znany jest natomiast powszechnie jako tuba „oficjalnej wykładni”, bądź też – obdarzony niezłą pamięcią – „odtwarzacz” haseł rzuconych przez Prezesa w wygłoszonym poprzedniego dnia przemówieniu. W głowie się nie mieści, aby minister nie znał poufnych raportów „służb” z przebiegu dotychczasowych wielotysięcznych KOD-owskich manifestacji, w których nie mogło zabraknąć opisu atmosfery towarzyszącej tym wydarzeniom: mimo haseł protestu, czasem kpiny – brak jakichkolwiek przejawów agresji, wręcz erupcja gestów wzajemnej życzliwości, wzorowa samodyscyplina, kpiarze mówią, że posunięta do przestrzegania niedeptania trawników. Jak więc rozumieć adresowane do KOD-u przez ministra – „tubę”, z miesięcznym wyprzedzeniem, absurdalne domniemanie prowokacji?
Myśl biegnie ku osławionym „Marszom Niepodległości” z lat ubiegłych (radykalna prawica pisze o nich z pietyzmem: „uświęconych tradycją”). Od roku 2010 dawały one szanse do zaistnienia w przestrzeni publicznej Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Wielkiej Polski, ONR-u, powołanego w roku 2012 Ruchu Narodowego. Marsze, skupiające po kilkadziesiąt tysięcy uczestników, zawsze odbywały się pod ksenofobicznymi hasłami „Odzyskajmy Polskę”, „Polska dla Polsków”, „Armia patriotów”, ale pokaz prawdziwej agresji dawały biorące w nich udział radykalne grupy prowokujące policję i atakujące równoległe marsze anarchistycznej „Antify” (2012): na policję padały petardy, race, kostka brukowa, kosze na śmiecie – niezbędne było użycie przez policję gazu, armatek wodnych i broni gładkokulowej. Najbardziej przerażające żniwo zniszczenia – to przewrócenie i podpalenie wozu transmisyjnego TV (2011), podpalenie „tęczy” na Pl. Zbawiciela i budki strażniczej przy ambasadzie Federacji Rosyjskiej (2013), dewastacja jezdni, pobici dziennikarze.
Ekscesy te i środowiska, w których się zradzały, spotykały się z powszechnym potępieniem, Prezydent Komorowski dokonywał wszelkich wysiłków dla położenia im kresu wdrażając w roku 2013 inicjatywę marszu „Razem dla Niepodległej – z historią ku przyszłości” (piękne to były marsze przypominające atmosferą pogodne i bezprzemocowe protesty KOD-u). Dopiero w roku 2015, już po wyborach prezydenckich, zaczęły pojawiać się głosy występujące w ich obronie: po raz pierwszy nazwano w prawicowej prasie uczestników tych marszów – patriotami, znaczenie ekscesów umniejszano przypisując je grupom chuliganów. W miarę upływu czasu mnożyły się przejawy sympatii do tych środowisk, w szczególności do „od zawsze” bliskiemu przesłaniom faszystowskim ONR-u: w wypowiedziach polityków, w artykułach prawicowych publicystów, w ciepłym powitaniu „ziomów” (tak się zwykli nawzajem nazywać) na Jasnej Górze, a już przede wszystkim w dopatrzeniu się w nich „ofiar prowokacji” po tym, kiedy dopuścili się użycia fizycznej przemocy wobec przedstawicieli KOD-u uczestniczących w uroczystościach pogrzebowych „Inki” w gdańskiej Katedrze Mariackiej.
Więc może to nie pod adresem KOD-u wypowiedziane były słowa ministra, w których domniemuje KOD-owską prowokację, a do tych, którzy się na tej robocie znają, bliskich już teraz sojuszników w walce z „lewactwem”, „komunistami i złodziejami”, nieprawdziwymi bądź „etatowymi” Polakami? Bo, czy nie pobrzmiewa to – biorąc pod uwagę opisane wyżej realia – jak przyzwolenie „władzy” (minister, jak zawsze, jest jej tubą) na zrobienie wreszcie porządku ze znienawidzonym KOD-em, tą najaktywniejszą warstwą spośród milionów Polaków, którym z „dobrą zmianą” nie po drodze? Nie ważne będzie przecież, czy krawiec ukradł, czy ukradziono krawcowi: minister powiadomił już opinię publiczną, kto będzie winien awantury, kto podpala Polskę. Ze znacznym wyprzedzeniem uruchomione zostały wszystkie możliwe szczujnie, które prześcigają się w obrzucaniu błotem ludzi, którzy zaistnieli w publicznym odbiorze jako „twarze” KOD-u, w dyfamacji, w absurdalnych oszczerstwach, insynuacjach, wyciąganiu z kontekstu fragmentów wypowiedzi, które deformują treść przesłania – i nie ma temu końca. To przedpole, przygotowywanie gruntu pod bombę, która ma wybuchnąć podczas pochodu „KOD Niepodległości”, w którym będziemy świętować narodową rocznicę manifestując swoje marzenia o powrocie Polski demokratycznej i praworządnej, solidarnej i sprawiedliwej, otwartej i uśmiechniętej.
Bomba nie wybuchnie, przynajmniej jeszcze nie teraz: bo „ziomy” z ONR-u nie są jeszcze powołani pod broń, nie stanowią jeszcze brygad obrony terytorialnej mającej – jak głosi projekt uchwały – zapobiegać destabilizacji kraju. Bo pan minister – nie po raz pierwszy – przestrzelił uprzedzając nas o tym, co się ma wydarzyć. Pójdziemy swoim radosnym marszem po obrzeżach Warszawy, z dala od zgiełku „armii patriotów”. Prowokatorów w swoje szeregi nie wpuścimy – oni się tak różnią od każdego z nas, że rozpoznamy ich na odległość. Mamy świetną „Straż KOD” – to głównie kobiety: słyszałem plotkę, że panie przyjdą z parasolkami, tym razem kolorowymi. W przypadku agresji z zewnątrz – będziemy mieli ochronę policji, w której skuteczność nie wątpimy. Im będzie nas więcej – tym będzie radośniej i… bezpieczniej.
Zatem powtarzam swój osobisty apel, który przekazuję, gdzie tylko mogę:
Bądź! Nie daj się zastraszyć! Przyjdź z rodziną! Zachęć wszystkich Krewnych i Znajomych Królika! Poświęć ten jeden Niezwykły Dzień dla publicznego wyrażenia swoich marzeń o Polsce, jakiej byś pragnął. W tym Dniu będzie to bardzo ważne: BĄDŹ!: