ACTA

ANTI-COUNTERFEITING TRADE AGREEMENT… 

counterfeit – naśladować, fałszować, podrabiać [przeciwdziałać podróbkom]: tyle słownik 

A w protestach, publicystyce, zaczątkach debaty? 

… żądamy wolności w Internecie…!   …nie lubimy Tuska…! 

… konfrontacja: my a Tusk – straciliśmy zaufanie… 

… prawo własności leży u podstaw cywilizacji europejskiej – obecnie konfrontuje się z problemem wolności rozumianym jako prawo nieograniczonego dostępu do zasobów „sieci”… [co począć ze świętym prawem własności, kiedy przez moje pole przebiegać ma droga stanowiąca dobro wspólne?] 

… prawo do informacji / do nieograniczonego dostępu a ochrona własności intelektualnej…  

… prawo własności intelektualnej jest anachroniczne – nie dostosowane do epoki cyfrowej… 

… dozwolony użytek własny nie jest dostosowany do rzeczywistości internetowej… 

… swoboda przekazu a prawo autorskie… 

… prawo autorskie ewoluuje w kierunku przeciwnym do popularyzacji kultury… 

… spór między konsumentami a producentami… 

… próby „uczesania” nielegalnego handlu w Internecie… 

… bunt pokoleniowy – polski „odprysk” ruchów „Occupy”, „Oburzeni”, szukanie pokoleniowej tożsamości, kolejna edycja rewolty z 1968 o zwiększonym zasięgu: „przeszliśmy z ‘wirtualu’ do ‘realu’ i wreszcie przemówiliśmy wspólnym głosem; daliśmy sygnał, że jesteśmy inni niż reszta”… 

… nikt sobie nie zdawał sprawy, włącznie z „buntownikami”, jaki potencjał może mieć ten protest… wiadomo już, gdzie jest opór – wciąż nie wiadomo, z kim rozmawiać… 

… wielki spór cywilizacyjny… 

… język potrzeb kulturowych i społecznych będzie dominować nad językiem polityki i ekonomii… 

… kryzys demokracji: coraz mniej do powiedzenia mają rządy – państwa zaczynają być bezradne, realną władzę przejmują instytucje finansowe … 

… w Polsce dostrzega się największe rozwarstwienie w podziale dochodu narodowego w porównaniu z innymi państwami Europy – niemal tak głębokie jak w Ameryce… 

… Prezydent: „… należy oddzielić odpowiedzialność internautów od odpowiedzialności podmiotów udostępniających w sieci materiały stanowiące własność intelektualną … lepiej dyskutować, niż skandować hasła – nawet jeśli nie dojdziemy od razu do porozumienia, lepiej się zrozumiemy…”     

I co z tym zrobić? 

Podpowiada mi intuicja (bo nie wiedza, głupi jestem w tym obszarze jak tabaka w rogu), że jest to jeden z poważniejszych sygnałów, iż stoimy na przełomie epok i że to dopiero początek globalnych, cywilizacyjnych turbulencji… Na myśl przychodzi  stare porzekadło: „obyś żył w ciekawych czasach!” No i co? Chciałeś? Masz!  

z „wczesnego” Miłosza

…Europa: ciasna, wyzbyta ideałów, spragniona tylko spokoju i bogacenia się… taka „spożywcza łapczywość” – byle zdążyć, zanim każdego pochłoną lotne piaski śmierci…                              
                           
– Miłosz, z korespondencji w latach 60-tych (!)

świat według Tygodnika

„Tygodnik Powszechny” – moja stała lektura, którą trudno przecenić. Bogactwo tematów. Pogłębione analizy z dopuszczeniem różnych punktów widzenia. Dystans do spraw. Zero agresji, świat postrzegany z empatią. Przejrzałem raz jeszcze – przed odłożeniem na archiwalną półkę – kilkanaście numerów wypełniających ostatni kwartał ubiegłego roku i nie stać mnie na dorzucenie niczego, co stanowiłoby wyzwanie bądź istotne zagrożenie dla roztrzęsionego świata, w jakim przyszło nam funkcjonować, a czego by zespół redakcyjny nie dostrzegł. Odnotuję więc to, co dostrzegł, biegnąc tylko po wierzchołkach lodowych gór: 

– kampania wyborcza (41), „…lepiej rozkopana niż śpiąca…” (Boni, 40), powyborczy  komentarz (42), obóz władzy po wyborach (43), skąd się wziął Palikot? (43) komentarza ciąg dalszy (44), Polska bez PiS? (47), syndrom Palikota (47, 48), opozycja po wyborach (51), pacjent i ustawa (51), „łupkowy” (dodatek, 42);  

– Polska pęknięta – czy idziemy ku cywilizacji? (46), 11 listopada – zamieszki i szerzej (47), agresja nasza kochana (48) … i jej ciąg dalszy (49), uliczna demokracja (49), 13 Grudnia – sprzeciw wobec…?(52); 

– Europa – projekt niedokończony (41), Europa a Janukovycz (45), kryzys strefy euro – gdzie jest miejsce Polski (46), czy „Zjednoczone Państwa Europy” – były euroland? (49), po „hołdzie berlińskim” (50), wspólna pamięć europejska (50), jaka suwerenność? (51), dylematy Europy – gnuśne państwo opiekuńcze czy „południowe nawyki serca”? (52) 

– początek „Occupy Wall Street” (40), „Oburzeni” – protest klasy średniej (45), samospalenia w Tybecie – i co? (50), „Tea party” / „Occupy” – porażka polityki (52); 

– Polska – Rosja (dodatek, 41, 47), Węgry, Słowacja (43), Syria – i co dalej (47), piekło Afryki: Kongo, Rwanda, Burundi, Sudan (47),  Libia, Egipt, Syria (48), rewolta w Rosji (51), Gaza (52); 

– państwo – Kościół (44), Ratzinger w Asyżu (44), polski Kościół a uczestnictwo w dialogu (46), Kościół soborowy, syndrom Nergal (48), duch Asyżu (49), sobór a lefebryści (51), sobór a przyszłość Kościoła (52), „Boniecki ma głos” (46, 47, 52), O.Dawidowski o czasie (48); 

– Miłosz – Iwaszkiewicz: korespondencja (42), czy polscy „pomocnicy śmierci”? (47), Festiwal Conrada (dodatek, 47), kobiety w Powstaniu i „w wojnie” (49), łódzkie getto (50), Grudzień ’81 (dodatek, 50), kara śmierci (51), Havel (52), Kott – droga (52), Umberto Eco – „Cmentarz w Pradze” (52), groźba zagłady ziemi (52).  

Narasta kryzys – ekonomiczny (wbrew pozorom najmniej odczuwalny), demokracji, rodziny, zaufania. Odchodzą w zapomnienie wartości dotychczas fundamentalne,  definiowane są nowe. Pojęcia przybierają inną niż miały wartość. Lawinowo postępujące zmiany obyczajowe kreują inną niż dotychczas rzeczywistość (traci na znaczeniu nawet intymność). Prawa człowieka zaczynają stanowić parawan dla politycznej poprawności, a manipulacja słowem rozmywa ich jednoznaczność. Wbrew wszelkim ostrzeżeniom pogłębia się przepaść między bogactwem i nędzą, a dzięki zdobyczom cywilizacji nędzarze świadomi są swego upokorzenia i bez trudu pokonują drogę do Eldorado. Borykamy się z problemami demografii: lawinowo „przyrastamy”, tyle, że nierównomiernie, co zasadniczo zmienia perspektywy rozwojowe poszczególnych regionów świata.  Państwa narodowe odchodzą do historii – w globalnej rywalizacji o standard życia liczy się dopiero wspólnota wieleset milionowa. Boleśnie daje się odczuć kryzys przywództwa – brak w zasięgu wzroku (w perspektywie europejskiej) „mężów stanu”, ludzi gotowych poświęcić urok sprawowania władzy dla realizacji idei. Zachłystujemy się wolnością z równoczesnym wytracaniem poczucia odpowiedzialności: stanowi to zagrożenie, jakie staje przed – być może – największą zdobyczą cywilizacyjną ostatniej doby, jaką jest „sieć”. Rodzi się bunt pokoleniowy przeciwko odwiecznym wadom świata, przy czym buntownicy na ogół nie potrafią sformułować, przeciw czemu się buntują. Procesy rozwojowe są coraz mniej zrozumiałe dla przeciętnego zjadacza chleba, co powoduje wzrastający pojęciowy chaos. Wzrasta klimat niepokoju, niepewności, lęku przed „nowym wspaniałym światem”.  

No i tak świat nieco mi się osuwa spod nóg, a „Tygodnikowe” lektury trochę mi pomagają porządkować te klocki. A równocześnie postrzegać, jak jest on – mimo wszystko, wciąż jeszcze w starej szacie – fascynujący, ile w nim dobra i piękna, ile  ludzkiego zaangażowania, żeby popychać go we właściwym kierunku. I podtrzymywać nadzieję, że jednak damy radę!         

… na pewno? … a może?

Daniel Kahneman jest wciąż profesorem psychologii uniwersytetu Princeton. Od 50 lat zajmuje się badaniem związków intuicji z racjonalnym myśleniem i udowadnia w nich druzgocącą przewagę intuicji nad myśleniem w podejmowaniu decyzji i określaniu własnego stanowiska. Uzasadnia to lenistwem umysłowym i brakiem racjonalności (myślenie jest męczące, wymaga czasu i kalorii), czemu zwykle towarzyszy przekonanie człowieka o własnej wyjątkowości i niechęć do wyciągania wniosków z  umysłowych porażek. Otrzymał Nagrodę Nobla (w dziedzinie ekonomii!). Zwierzał się po tym reporterowi „The Vanity Fair”, iż swoje badania opierał przede wszystkim na „oznakach głupoty” zaobserwowanych u siebie. Nawet po uzyskaniu tak prestiżowego wyróżnienia nie wyzbył się wątpliwości co do wartości swoich odkryć: wciąż szukał konfrontacji z krytykami swoich teorii, a nie do końca usatysfakcjonowany – zatrudnił wybitnych psychologów i suto im płacił, by wykazali błędy w jego myśleniu. Jeden z jego uczniów, znany już naukowiec, konkluduje to tak: „Większość ludzi, którzy zdobywają Nobla, zajmuje się do końca życia grą w golfa. Danny – poszukując prawdy – heroicznie usiłuje udowodnić sobie i światu, że nie ma racji. To jest takie urocze…”  

Urocze?  Druzgocące!  Dla tych, którzy po prostu wiedzą… (są ich wśród nas krocie), którzy się znają… (na ekonomii, polityce, prawie, lotnictwie, polityce społecznej –równocześnie), którzy znają „całą prawdę”… (o istocie globalizacji, o wojnach w Iraku i Afganistanie, o przyczynach kryzysu, przyszłości Europy, kondycji Polski 20 lat po rozpoczęciu transformacji, o Tusku, Kaczyńskim, Palikocie – o smoleńskiej katastrofie już nie mówiąc). 

Tylko co począć z tą sokratyczną spuścizną scio me nihil scire, która legła u podstaw naszego cywilizacyjnego rozwoju…  

I tu powinna być kropka, ale przychodzi mi jeszcze na myśl (bo jest a’propos) jedna z buberowskich  „Opowieści chadzydzkich” – będę ją skracał, żeby nie było, że zbyt przynudzam. Otóż: …pewien oświecony człowiek, wielkiej nauki, usłyszawszy o słynnym rabbim z Berdyczowa, postanowił go odwiedzić, aby – jak miał w zwyczaju – odbyć z nim dysputę i unicestwić argumenty, którymi cadyk dowodził słuszności swojej wiary. Zastał cadyka chodzącego z książką w ręku po izbie i pogrążonego w myślach. Wreszcie przystanął, spojrzał na przybysza i rzekł: „A może to jednak prawda”…. (i dalej) „…Uczeni w piśmie, z którymi wiodłeś spór, na próżno z tobą rozmawiali, nie mogli wyłożyć ci na stół Boga i Jego Królestwa. I ja też nie mogę. Ale pomyśl, synu, może to jednak prawda…”  Oświecony zbierał myśli, żeby odpowiedzieć, ale owo „może” tak donośnie brzmiało mu w uszach, że złamało jego wiarę w jedyną prawdę, którą był posiadł. 

Więc może?